Obie są męczybułami, żadna mnie nie przekonuje. A już szczególnie Eowina mnie drażni. Wiedziała, że Aragorn jest z kimś związany, a mimo to maśliła się do niego. Dobrze, że Aragorn miał kręgosłup moralny, ale zdziwiło mnie, że nie powiedział jej przy koniach wprost, że jego serce należy do kogoś innego. Z kolei Arwena to taki mazak, płaczący po kątach. Nie brak jej jednak jaj żeby ratować Frodo przed Nazgulami, ryzykując przy tym życie. Ale ja jestem dziwna, nie przepadam za kobietami w filmach i książkach.
Eowina lepsza, bardziej naturalna, odważna, twarda, ale przy tym ma w sobie kobiecą łagodność. Jednak Arwena osiągnęła więcej w tej historii.